niedziela, 16 października 2011

Historia pewnej ...

Ja osiemnastoletnia wtedy dziewczyna on 23 -letni chłopak nic nie wskazywało na to, że kiedykolwiek się spotkamy. Ja mieszkam na północy On na południu Polski dzieliło nas od siebie ok 500 km. Spotkaliśmy się w wakacje 2010 roku. Każde z nas wybrało się ze swoimi znajomymi. Wiem wiem pomyślicie sobie pewnie, a tam wakacyjna miłość osiemnastoletnia dziewczyna pewnie nie potrafi jeszcze rozróżnić zauroczenia od miłości i tu was zadziwię ... ale zacznę od początku. To był jeden z kolejnych dni
wszystko niby normalnie się toczyło, aż do imprezy od razu wypatrzyłam ich w tłumie a On szybko wpadł mi w oko mmm tej czerwonej koszuli nie zapomnę do końca życia, przez dwie kolejne imprezy wymienialiśmy niewinne spojrzenia później rozmowa a ostatniego dnia pobytu wymieniliśmy się numerami i od tego czasu pisaliśmy do Siebie codziennie, wymienialiśmy się zdjęciami oczywiście facebook też wszystko ułatwił. I tak od rozmowy do rozmowy w końcu postanowiliśmy się spotkać. Tak więc 27 sierpnia
po godzinie 12 wyruszyłam w podróż nie mówiąc o tym nikomu wszyscy do dnia dzisiejszego myślą, że byłam nad morzem a Ja jechałam na drugi koniec Polski do chłopaka , którego prawie w ogóle nie znałam, ale czułam że dobrze robię. Podróż jak to podróż naszymi Polskimi kolejami przebiegała z niespodziankami. w końcu przed 21 do niego dotarłam. Spędziliśmy razem dwa cudowne dni. Był bardzo opiekuńczy zakochałam się na zabój ( do tej pory jeszcze nikomu tego nie mówiłam) ale tak było zawrócił mi w
głowie. Po moim powrocie wszystko toczyło się tak samo sms'y rozmowy nie odczulam żadnej różnicy choć po miesiącu zaczęło się coś 'psuć'. I to już dało się odczuć pisałam mu, że jak coś się dzieje to lepiej będzie jak sobie to wytłumaczymy lecz on zbywał mnie tym, że ma dużo pracy więc pewnie dlatego to tak wygląda ... tak tak wiem to takie książkowe zasłanianie się pracą. Ja jestem typem dziewczyny która lubi mieć powiedziane wszystko w prost a nie mieć mydlone oczy bo zawszę wyczuję, że coś
się dzieje. Nasz kontakt powoli gasł wtedy miałam w jakiś sposób mu to za złe, ale nie upominałam się nie pisałam nie chciałam się naprzykrzać bo przecież nie będę prosiła się o miłość nie jestem typem dziewczyny nachalnej nie to nie! Żal i smutek dusiłam w sobie ale jakoś nigdy o nim źle nie pomyślałam chciałam żeby ułożył sobie życie czasami jeszcze do siebie pisaliśmy ale to już nie było to samo.Rok minął w mgnieniu oka kolejne wakacje w tej samej miejscowości i bach jak grom z jasnego
nieba po roku spotkaliśmy się w tym samym miejscu tego się nie spodziewałam... i to najlepsze ze każde z nas pojechało tam spontanicznie nie mieliśmy tego w planach . Spotykaliśmy się na imprezach, a ostatniego dnia naszego pobytu w tym mieście poszliśmy się przejść wyjaśniliśmy sobie dużo bardzo mi to pomogło. Tak więc dziewczyny nie załamujcie się nikt z nas nie wie co przyniesie następny dzień. Mojego uczucia, które towarzyszyło mi w tamtych chwilach nie da się opisać to trzeba przeżyć każda
historia zatacza koło ale mam nadzieje,że ta jeszcze nie zatoczyła... kto wie co przyniosą nam kolejne miesiące... 


4 komentarze:

  1. przeczytałam z zapartym tchem. umiesz zwięźle i konkretnie opisywać zdarzenia i uczucia. genialny tekst, trochę jak z magazynu kobiecego (!) ale ciepły i podnoszący na duchu :)) każda pewnie w życiu choć raz przeżyła podobną przygodę, cieszę się, że ta Twoja zatoczyła koło właśnie w ten sposób :))

    pozdr. serd. AL

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite, że rok później spotkaliście się tam przypadkowo... Miłość tak chciała ;)!

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowita historia, aż trudno uwierzyć, że wydarzyła się naprawdę!

    OdpowiedzUsuń